Jest rok 1428, na Śląsku ponownie pojawiają się wojska husytów, którym przewodzi Prokop Wielki. Po niezbyt udanej próbie zdobycia Jeleniej Góry i spaleniu przedmieść tego miasta Czesi ruszyli doliną Bobru w stronę Lwówka Śląskiego. Padające nieustannie ulewne deszcze zmusiły armię husycką do poruszania się wzdłuż lewego brzegu Bobru, którego wody bardzo wezbrały. Trasa przez wsie Pasiecznik, Maciejowiec, Radomice i Kleczę prowadziła wprost pod zamek Lenno.
Miejscowa ludność w popłochu z całym dobytkiem kryła się po lasach. Palone wsie, masakry i wielkie potworności towarzyszące najazdom wojsk czeskich skutecznie przemawiały do ludzi. Rok wcześniej krwawo spacyfikowano Lubań, Mirsk oraz spalono całkowicie Leśną. Nie oparł się także nawale czeskiej Gryfów Śląski. Opracowano wówczas, jak podają kroniki, system alarmowy ostrzegający przed husytami. Polegał on na zapalaniu na wzniesieniach w nocy żerdzi owiniętych słomą. Choć system sprawdzał się świetnie nie był w stanie uchronić przed spaleniem poszczególnych wiosek.
26 maja 1428 roku husyci stają pod murami zamku Lenno. Obroną dowodził graf Tristram von Reder, do którego należał zamek. Obsadę zamku wzmocnili mieszkańcy Wlenia, którzy wraz z rodzinami i dobytkiem opuścili miasto. Na domiar złego Wleń zalały wody wezbranego Bobru, a puste miasto było łatwym łupem dla najeźdźców. Rozpoczęło się oblężenie zamku. Mimo licznych prób husyci nie byli w stanie pokonać dzielnie bronionej twierdzy. Ofiarność obrońców i znakomite dowodzenie grafa von Redera kruszyły każdy atak. Nie wiadomo ile czasu trwało oblężenie, kroniki milczą na ten temat. Animuszu husytom dodawał fakt, iż w zamku nie było stałego źródła wody. Jedyne zapasy wody, które pozostały obrońcom to dwie cysterny. Sytuacja stawała się coraz cięższa i widoki na udaną obronę stawały się coraz bardziej mgliste. W całej tej beznadziejnej sytuacji obrońcy miasta wykazali się nie lada pomysłowością. Chcąc zniechęcić husytów posłużyli się fortelem. Rozpuścili w szeregach nieprzyjaciela plotkę jakoby na terenie zamku znaleziono nowe źródło wody i na dowód tego podczas kolejnego ataku bronili się nie tylko gorącą smołą, ale także wrzącą wodą. Czesi widząc, iż zamek “posiada” duże rezerwy wody odstąpili od oblężenia. Wycofali się w kierunku pustego Wlenia, który spustoszyli i spalili. Szczególnie pastwili się na kościele Św. Mikołaja. Ówcześni kronikarze niepowodzenie oblężenia przypisywali nie tylko wspaniałej obronie załogi zamku, ale także w głównej mierze niekorzystnemu ukształtowaniu terenu, przez co husyci nie mogli w pełni wykorzystać swojej najgroźniejszej broni jaką była artyleria. Tak oto zamek wleński stał się jedną z nielicznych warowni, która oparła się nawale husyckiej. Wojny husyckie charakteryzowało nieludzkie wręcz okrucieństwo. Śląsk bardzo długo leczył rany po tej zawierusze. Na marginesie dodam, że także Lwówek Śląski nie został zdobyty. Jednak w przypadku tego miasta odegrały rolę potężne umocnienia, które nie zachęcały do długotrwałych oblężeń. Dziś na nasze miasto spoglądają ponure ruiny zamku. Są one milczącym świadkiem tamtych zdarzeń i przypominają o ważnej roli jaką kiedyś odgrywał zamek Lenno.
Opracowano na podstawie „Wojenne tajemnice Dolnego Śląska” R. Primke i M. Szczerepa. |