Dzwon Dorothei.
Dodane przez j23 dnia Lutego 18 2013 21:40:25
14 lutego przypadła kolejna, 92 rocznica tragicznej śmierci młodziutkiej właścicielki dóbr rycerskich Kleppelsdorf – Dorothei Rohrbeck. Ksiądz proboszcz Krzysztof Madej zgodził się aby dzwon poświęcony jej pamięci co roku przypominał biciem o tym wydarzeniu.
Rozszerzona zawartość newsa
14 lutego przypadła kolejna, 92 rocznica tragicznej śmierci młodziutkiej właścicielki dóbr rycerskich Kleppelsdorf – Dorothei Rohrbeck. Niedawno ksiądz proboszcz Krzysztof Madej zgodził się aby dzwon poświęcony jej pamięci co roku przypominał biciem o tym wydarzeniu.

Według naszych ustaleń, miało to być zwykłe bicie dzwonu w godzinie jej śmierci czyli o 12:30. Wiadomość o tym nowym zwyczaju dotarła za granice Polski. Z okazji tego wydarzenia specjalnie do Wlenia przyjechało dwoje gości z Niemiec, pani Doris Baumert i pan Hartmut Knobloch. Pan Hartmut spędził 16 godzin w pociągu aby z Bremenhaven przybyć na pierwsze bicie dzwonu upamiętniające śmierć Dorothei.
 Zapytałem, co go tak zaintrygowało, że postanowił być we Wleniu osobiście i posłuchać tego dzwonu? Wyjaśnił, że dla Niemców jest to bardzo wzruszające, kiedy Polacy po latach, już bez negatywnych emocji, interesują się historią Dolnego Śląska i jego dawnych mieszkańców.

Pani Doris Baumert z kolei pasjonuje się całą historią tajemniczego morderstwa, zgromadziła bogaty zbiór dokumentów z tamtych czasów i nie mogła by pominąć tak ważnego dla niej wydarzenia jak bicie dzwonu, Dorothei.

Ksiądz Krzysztof zaprosił najpierw gości na poczęstunek. Następnie udaliśmy się na wieżę by obejrzeć dzwony. Na wieży przywitał nas Józef, ale o nim napiszemy w innym artykule. Ksiądz Krzysztof opowiedział nam o przeprowadzonych niedawno pracach remontowych na wieży, naprawie schodów i platform oraz naprawie mechanizmów poruszających dzwony. Opowiedział też o historii kościoła, kolonii nietoperzy a także o planowanych pracach remontowych – malowaniu kościoła. Pamiętam jak parę lat temu wchodziłem na wieżę po spróchniałych schodach, to trzeba było bardzo uważać by nie spaść razem ze schodami. Teraz wejście na górę jest bezpieczne. Z tarasu wieży rozciąga się wspaniały widok na miasto i dolinę Bobru.

Po zejściu na dół i upewnieniu się, która lina napędza dzwon Dorothei, wytypowaliśmy „dzwonnika”. „Szczęśliwym” wybrańcem był pan Andrzej Jaśkiewicz. Jako dawny ministrant miał już doświadczenie w dzwonieniu tym dzwonem. Zbyt silne pociąganie za linę mogłoby uszkodzić starą konstrukcję. Zbyt lekkie popsuło by cały efekt. Przy lekkim proteście księdza udało się tym razem bić aż 21 razy, upamiętniając rok śmierci (1921). Ponieważ okna na wieży zimą są zamknięte i stłumiły odrobinę dźwięk, bicie dzwonów nie było tak donośne jak zwykle. W kolejnych latach wystarczy już jedno czy dwa uderzenia. Potem była modlitwa za duszę zmarłej i zwiedzanie kościoła.
Tym sposobem zidentyfikowany po latach dzwon, znów upamiętnia Dorotheę Rohrbeck, dla której został dedykowany.


 Sławomir Osiecki