Kilka miesięcy temu grupa sympatyków wleńskiego klubu zawiązała nieformalna grupę kibiców Ultras. Początkowo współpraca z władzami klubu układała się znakomicie. Fani Pogoni własnym sumptem zbudowali trybunę, na której przystrojeni w klubowe szaliki dopingowali zawodników. Trzeba przyznać, że w to, co robili wkładali sporo pracy. Transparenty, oprawy z efektami pirotechnicznymi nadawały meczom sporo kolorytu i atmosfery wielkich widowisk.

Niestety przez ostatnie tygodnie między kibicami, a zarządem dochodziło do nieporozumień, które przerodziły się w otwarty konflikt.

Szalę goryczy przelały w ocenie kibiców wydarzenia z ostatniego meczu. Już przy wejściu na stadion podszedł do nas komendant Pawluk i zagroził, że jeśli będziemy się niewłaściwie zachowywać, przeklinać ukarze nas wszystkich mandatami, swój honor mamy jeśli nas nie chcą to nie będzie dopingu na stadionie, to nie ma sensu, działacze nas lekceważą, a teraz jeszcze czepia się nas władza –  mówią rozżaleni  kibice.

Faktycznie przed meczem zwróciłem uwagę, żeby na stadionie nie używać przekleństw. Należy to do moich obowiązków Odpowiadał kierownik rewiru dzielnicowych  Pan Jarosław Pawluk. Nie mam natomiast nic do dopingu.

Z trybun, co rusz padają przekleństwa i jakoś nikt nie reaguje mówią z kolei kibice.

Konflikt z zarządem klubu. Teraz konflikt z władzą skutecznie zniechęcił grupkę młodych ludzi do działania. Może zamiast toczyć trochę bezsensowną wojnę warto się porozumieć, pójść na wzajemne ustępstwa i czasami przymknąć oko na drobne grzeszki drugiej strony. W końcu wszystkim zależy na jak najlepszej grze piłkarzy i widowisku, na którym wszyscy będą mogli się dobrze i bezpiecznie bawić.

---