 |
IMPREZA CHARYTATYWNA W NIELESTNIE |
 |
Pomaganie innym ludziom z punktu widzenia psychologii ewolucyjnej wydaje się koniecznością. Pomagamy sobie nawzajem, by przetrwać jako gatunek. Można by rzec, że pomagając, stajemy się bardziej ludźmi, podążamy za najbardziej podstawowym instynktem przetrwania. Idąc dalej tym tokiem, można wywnioskować, że ludzie, którzy decydują się nie pomagać innym, w pewien sposób zaprzeczają naturze ludzkiej.
18 grudnia 1975 roku była sobota. Miałem wtedy 11 lat. Około godziny 17.30 jedliśmy spokojnie kolację. Rozmawialiśmy o gospodarstwie, całą rodziną ciesząc się z ilości plonów, które w tamtym roku były akurat bardzo obfite. Snuliśmy radosne i pełne nadziei plany rozbudowy gospodarstwa.
Wszyscy cieszyliśmy się na nadchodzące Boże Narodzenie. Nagle babcia wpadła do korytarza i krzyknęła: „Pali się!”. Na chwilę zamarliśmy ze strachu. Rodzice przytomnie pobiegli ratować najcenniejsze rzeczy. Pobiegłem budzić siostrę i tak jak staliśmy, w kapciach, pobiegliśmy do leśniczówki położonej 500 metrów od nas, gdzie był telefon, żeby wezwać Straż Pożarną.
Kiedy wróciliśmy z siostrą, wielu ludzi ratowało nasz dobytek, wynosili rzeczy, wyprowadzali liczne zwierzęta. Nie zostaliśmy sami. Gdy na to patrzyłem, nie czułem ani zimna, ani strachu. Na dworze panował siarczysty mróz, śnieg skrzypiał pod nogami, woda wężach gaśniczych zamarzała. Po ugaszeniu , które trwało kilka dni niewiele zostało z zabudowań. Dom zupełnie nie nadawał się do mieszkania. Z pomocą przyszedł wujek Kazik, u którego zamieszkaliśmy. Wszystkie zwierzęta ulokowane zostały u sąsiadów. Wszyscy bardzo się martwiliśmy, co będzie z nami dalej, gdzie będziemy mieszkać, jak przetrwamy zimę, co będziemy jedli my, a co damy do jedzenia zwierzętom. Jakież było nasze wzruszenie, gdy ludzie zaczęli zwozić paszę, siano dla naszych koni, krów, świń i drobiu! Czuliśmy ogromną pomoc i troskliwość ze strony otaczających nas osób. Sąsiedzi, rodzina i Państwo wspierali nas całą zimę. Właściwie można powiedzieć, że to dzięki nim udało się nam przetrwać tamten trudny czas.
Nadeszła wiosna. Rodzice nie mieli już siły, by odbudowywać gospodarstwo. Wszystko zostało rozebrane, a my przeprowadziliśmy się do Nielestna, gdzie za pieniądze z odszkodowania kupiliśmy dom. Mama całe życie miała takie powiedzenie, które zawsze bardzo mnie irytowało i którego bardzo długo nie rozumiałem. Brzmiało: „Lepiej dać niż brać”. Dopiero teraz, po wielu latach, kiedy rezonują we mnie wspomnienia sąsiadów i rodziny z Czernicy, teraz, kiedy mam możliwość pomóc drugiemu człowiekowi, rozumiem, o co mamie przez ten cały czas chodziło. Mogę powiedzieć, że w pewnym stopniu powiedzenie to stało się także moim życiowym hasłem.
Wspólnie z mieszkańcami Nielestna organizujemy trzecią zbiórkę charytatywną. Zapewne nie ostatnią, choć nie życzymy nikomu takiej tragedii jak ta z Pilchowic, Strzyżowca czy Marczowa. Czekamy na Wasze przybycie, pomoc i liczę na hojne serca i otwarte portfele.
Tadeusz Kotołowski
|
|
 |
Komentarze |
 |
dnia sierpnia 24 2018 08:47:20
gdzie można wpłacać kase bezpośrednio?? |
dnia sierpnia 24 2018 18:26:06
Łzy w oczach po przeczytaniu pana wspomień,życie nas zaskakuje i ważne ,gdy nie jesteśmy sami ze swoimi problemamiPOPIERAM AKCJĘ,NA TAŃCE ZDROWIE NIE POZWALA,ALE POPROSZĘ SYNA TO WPŁACI JAKĄŚ KWIOTĘ |
|
 |
Dodaj komentarz |
 |
 |
Oceny |
 |
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.
Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.
Brak ocen.
|
|
|
|
Gości Online: 3
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanych Użytkowników: 394
Najnowszy Użytkownik: Anton25
|
|
|
|